concert tickets, twenty one pilots, buy tickets on line, ticket market place, brockers, set list, concert schedule, download music, video, mp3, tickets concerts
Drugiego dnia Open'era wydarzył się cud. Po raz pierwszy w historii zapowiadane burze, gradobicia, wichury i ulewy ominęły teren gdyńskiego festiwalu. Na całe szczęście, bo ten dzień był wyjątkowo udany. Przykład? Twenty One Pilots chociażby. Duet zagrał jeden z najlepszych koncertów w historii głównej sceny imprezy. Fani byli zachwyceni, mniej natomiast powodów do zadowolenia mają wielbiciele Chemical Brothers. Sobotni koncert nie dojdzie do muzyczne w Trójmieście Drugiego dnia Open'era - mimo bardzo ciekawego line-upu - początkowo teren festiwalu wydawał się nieco opustoszały. Nawet mimo gigantycznego tłoku do openerowych autobusów na gdyńskim dworcu. Było jakoś tak niemrawo. I w ten nieco senny klimat wpisali się chociażby panowie z Royal rok - bodajże 2014 - kiedy Alter Art zaprosił brytyjski duet po raz pierwszy na Open'era. Ogłaszając ich na Alter Stage, mało kto ich kojarzył. Jednak ich kariera wybuchła momentalnie i kiedy nadszedł czas koncertu, namiot pękał w szwach do tego stopnia, że aż zarwała się drewniana podłoga. Nie dziwne więc, że wielu ostrzyło sobie zęby na ten było co najwyżej poprawnie. Hity rozkręciły publikę, ale poza tym można było odnieść wrażenie, jakby panowie trochę byli tam na siłę. Wydaje się, że - mimo dużej dziś popularności - to jednak zespół na mniejsze sceny. Jednak największym rozczarowaniem drugiego dnia festiwalu była formacja Glass Animals, która zagrała na Orange Main Stage po Royal Blood. Ależ to była nuda. Jeden z najważniejszych zespołów alternatywnych naszych czasów zawiódł na całej linii. Trudno to zrozumieć, bo niby widać było zaangażowanie, ale kompletnie brakowało energii. Ci, którzy przyjechali specjalnie dla nich, musieli się mocno to nie tylko muzykaAle potem na scenie pojawili się Twenty One Pilots. Z opóźnieniem, za co w trakcie koncertu przepraszali, ale nie była to ich wina. Tuż przed koncertem nad teren Open'era nadciągnęły burzowe chmury - niebo stało się wręcz złowrogo ciemne, spadł deszcz, a z dwóch stron widać było wyładowania atmosferyczne. Organizatorzy zaapelowali do ludzi czekających pod sceną na koncert o opuszczenie tej strefy i nie dotykanie metalowych barierek. Fani, choć niechętnie, dostosowali się do polecenia, a z głośników popłynęły informacje, że koncert Twenty One Pilots rozpocznie się, gdy tylko minie zagrożenie burzowe. Matka natura okazała się łaskawa - deszcz szybko przestał padać, a burza przeszła bokiem, choć wszyscy spodziewali się prawdziwego Armagedonu. Koncert zaczął się z ponad pół godzinnym opóźnieniem, ale to co się wydarzyło później sprawiło, że nikt o tym już nie mówił. "Piloci" to dziś flagowy produkt amerykańskiej niezależnej wytwórni Fueled by Ramen i jeden z najważniejszych zespołów około rockowych na świecie. I pokazali to w Gdyni. To był jeden z tych występów, który przejdzie do historii Open'era. Obok Muse w 2007, Grace Jones w 2010, Arctic Monkeys w 2013, Jacka White'a w 2014 czy Foo Fighters w 2017. Ależ oni zagrali. To jest kwintesencja współczesnej wersji punk rocka. Schodzenie do publiczności, wchodzenie na nią, wspinanie się na konstrukcje infrastruktury. Energia, profesjonalizm, perfekcja. I do tego rozbudowany koncertowy że w piątek będzie Dua Lipa, której koncert cieszy się największym zainteresowaniem na tegorocznej edycji festiwalu. Ale tak - ona wyjdzie, pięknie zaśpiewa, będzie pięknie wyglądać i zapewne będzie to piękne show. Będą fajerwerki. Ale nie sądzę, aby poziomem przebiła to, co zaserwowali nam "Piloci". I to jest właśnie ta różnica - o koncertach rockowych pamięta się latami, popowe są chwilowe. Jeśli się mylę, odszczekam te słowa w kolejnym tekście i przeproszę za zbytnie zuchwalstwo. Niemniej, wiele już w życiu na tym festiwalu widziałem i takie show zdarza się niezwykle rzadko. Twenty One Pilots do gdyńskiego koncertu podeszli bardzo ambitnie. Widziałem ich występy na innych imprezach, chociażby belgijskim Pukkelpop. Już tam ich koncert robił wrażenie. Ale to, co zaprezentowali w Gdyni, mogłoby spokojnie ukazać się na koncertowym dvd. Nie było tu półśrodków. Duet zagrał jeden z najlepszych koncertów nie tylko w historii głównej sceny Open'era, ale także chyba swojej. Playboi Carti? Dziwne to było doświadczenie. Osobliwy koncert na zamknięcie 'maina'. Taki horror rap, ale jednocześnie groteska. Tyle w temacie. Nie można jednak nie wspomnieć, że w czwartek na Open'erze działy się także inne rzeczy. Przede wszystkim występ Tove Lo na scenie namiotowej, który zgromadził nieprawdopodobną wręcz publikę. Szwedka dała fantastyczny chyba nawet od Years & Years, którzy byli tego dnia headlinerem na Tent Stage. Olly Alexander rozwinął się jako artysta, ale też trochę uderzyła mu "sodówa". Bo jeśli porównamy jego pierwszy występ na Open'erze z tym, co było w czwartek, zauważymy ogromny dysonans. Wówczas to było coś - powiew świeżości, inność, taka nienachalna wersja współczesnego popu. Nie dało się tego nie lubić. Dziś natomiast - mimo rozwoju i bezapelacyjnego statusu gwiazdy - Years & Years mogą niektórych drażnić. Nie zmienia to jednak faktu, że koncert był naprawdę dobry. Co jeszcze? Zdechły Osa na Alter Stage. To taka trochę dziwna, niejednoznaczna postać. Bo ani to raper, ani punkowiec, ani poważny, ani śmieszny. Chimera. O, to jest dobre określenie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jedno z najciekawszych zjawisk na polskiej scenie muzycznej. Chłopak dał świetny koncert dla tłumu ludzi. To chyba najlepiej pokazuje, że zakochanie się w matce swojego ziomka może dać przepustkę do wielkiej Open'era z własnymi kanapkamiW piątek na Open'erze będziemy mogli zobaczyć Dua Lipę, Martina Garrixa, Michaela Kiwanukę czy Biffy Clyro. Teren festiwalu otwiera się o 15, bilety można zakupić poprzez oficjalną stronę wydarzenia. Jeśli nie lunie deszcz, będzie to jedna z przyjemniejszych edycji Open'era. Warto też przypomnieć, że z przyczyn niezależnych (covid wśród członków zespołu) w sobotę nie pojawią się The Chemical Brothers. Być może dzisiaj poznamy nazwę zastępcy, gdyż Alter Art w komunikacie poinformowało, że pracuje nad zmianą w harmonogramie imprezy.Bilety są WYPRZEDANE. Niektóre mogą nadal pozostawać w rezerwacjach i jeśli nie zostaną opłacone w ciągu 3 dni, wrócą do puli. Prosimy o nie zasypywanie wiadomościami nas ani Go Ahead. Nie otrzymacie
Pozytywnie zainspirowane popołudniowymi doniesieniami o jesiennych koncertach amerykańskiego zespołu Twenty One Pilots w Europie postanowiłyśmy wspólnie z autorką Peachy Mag stworzyć subiektywny ranking naszych ulubionych utworów grupy. Zestawienie bierze pod lupę 10 najlepszych piosenek Twenty One Pilots, które chętnie usłyszałybyśmy na żywo na jednym z październikowych lub listopadowych koncertów. Zespół odwiedzi Meksyk, a później Europę, Stany Zjednoczone i Australię w ramach Emotional Roadshow między wrześniem 2016 roku, a kwietniem 2017 roku. W Polsce Twenty One Pilots zagrają, po raz pierwszy w karierze, 3 listopada na warszawskim Torwarze. Bilety trafią do sprzedaży już w najbliższy czwartek, więc to idealny moment, żeby przekonać się, czy nie warto byłoby się tam wybrać. Przy okazji – album Vessel można znaleźć TUTAJ, a najnowszą płytę TU. 1. Holding On to You Rap. Zaczyna się w zasadzie bardzo niepozornie, ale to dobra piosenka, żeby przekonać się, co tak naprawdę w tych chłopakach siedzi. Niby coś sobie rapują, niby dużą rolę odgrywa perkusja, aż tu nagle dochodzimy do refrenów i okazuje się, że delikatne melodie nie są im obce. A skala głosu, jak na rapera, imponująca. 2. Goner To jedna z tych piosenek, które na żywo muszą brzmieć potężnie. Już w wersji studyjnej przepełniona jest silnymi emocjami, doprawiona przepiękną partą pianina. Co ciekawe, brzmi mocniej, autentyczniej i jeszcze potężniej, o ile jest to w ogóle możliwe, na solowym albumie Tylera. 3. Heavydirtysoul Utwór otwierający ostatni album zespołu. Rytmiczny, pozytywny w refrenie z mrocznym pianinem. Gdybym miała podać jedno z najciekawszych otwarć płyt ostatnich lat, spokojnie wskazałabym właśnie to. Niezdecydowanym powiedziałabym nawet, że pierwsze sekundy przypominają mi intro jednej z piosenek 30 Seconds to Mars. 4. Guns for Hands Śmiejcie się, ale ta piosenka przenosi mnie w magiczne lata rozkwitu polskiego disco polo. Autentycznie, ale tak mniej więcej do połowy piosenki. Przypuszczam, że winna jest temu partia klawiszy i specyficzny wokal. Ale przecież ważne, żeby muzyka sprawiała radość. 5. Tear In My Heart Z singlami jest tak, że aż zbyt często mają się nijak do faktycznego brzmienia, rytmu i przesłania albumu. W przypadku tej piosenki ta reguła na szczęście się nie sprawdza. To nie tylko genialny kawałek do biegania, wychodzenia z domu o nieludzkiej porze, ale też idealna piosenka na poprawę nastroju i przekonanie się, ile potencjału drzemie w albumie Blurryface. 6. Lane Boy Po dzikim szaleństwie czasami dobrze jest wpaść w letarg, odpłynąć i oddać się dźwiękom. Czekajcie, jak to mówią… czas na delikatne pląsy. Można to zrobić słuchając właśnie Lane Boy. Inne oblicze tej samej płyty? Oto ono! Przy okazji warto posłuchać też tekstu. 7. A Car, a Torch, a Death Piosenka wprawiająca w trans. Tyler brzmi tu nad wyraz oldschoolowo, a siła jego głosu rośnie wraz ze zróżnicowaniem przejścia. Dzięki tej piosence można zrozumieć, że otwarte przyznanie się do wiary i jej znaczący wpływ na twórczość – w przypadku Tylera – to nie tylko zabieg marketingowy. 8. Ode to sleep Brak schematyczności, połączony z niesamowitą energią i uwidaczniającymi się stylami indie i popu dają niezłego kopa. Każdy element utworu pasuje do siebie niczym element układanki i co ciekawe, był to efekt przypadkowy. Psychodeliczny początek rozwija się w ciekawą część mówioną, a zmieniająca się rytmika nadaje tempa, ciekawie rozwijając cały utwór. 9. Fairly Local Gra słowna Tylera to coś, czego w tej piosence nie da się nie zauważyć, ale też nie da się jej nie docenić. To coś, co mocno wyróżnia tę piosenkę na tle innych z albumu Blurryface. Odważny, stanowczy, jasny przekaz. A przy tym brzmienie wciąż bardzo dobrze pasujące do całego albumu. Jeśli kiedykolwiek tej piosenki zabraknie w ich koncertowym repertuarze – pewna era bezsprzecznie się skończy. 10. The Judge Tutaj w przejściach spore pole do popisu ma Josh. Jedna z nielicznych tak naprawdę piosenek na płycie, gdzie można uznać, że podział ról jest równy. Można więc spokojnie nacieszyć się duetem w pełnej krasie i popodziwiać Josha. W dodatku utwór pała tak pozytywną energią, że ciężko nie podrygiwać w rytm nogą. Przeczytaj: Recenzja albumu Blurryface
Twenty One Pilots wrapped up their TAKEØVER Tour on November 6 in Atlanta, Georgia, and have set their sights set on touring London come next June. Tickets to register for the North American leg of the Icy Tour will be available here . twenty one pilots are also setting their sights on touring the rest of the world, with dates throughout BREAKING NEWS. Sobota, 21 kwietnia 2018 roku, 23:40. Na stronie oficjalnego sklepu twenty one pilots pojawia tajemnicza wiadomość. Co w niej było? Zapraszamy do rozwinięcia i komentowania!
twenty one pilots Agganis Arena, Boston, MA - Oct 20, 2021 Oct 20 2021 twenty one pilots Formula 1 United States Grand Prix 2021 - Oct 22, 2021 Oct 22 2021 Oct 23, 2021
Ostatnie godziny na wzięcie udziału w konkursie. O 21:00 zaczynamy głosowanie! Zgodnie z obietnicą mamy zaszczyt ogłosić konkurs, w którym zwycięzca zgarnie aż 2 bilety na Opener, pozwalające na uczestnictwo w Festiwalu (w dniu, kiedy zagra zespół twenty one pilots), a mianowicie 30 czerwca 2022!8CNLF.