Dorota Masłowska. 27 books206 followers. Masłowska was born July 3, 1983 in Wejherowo, and grew up there. She applied for the University of Gdańsk's faculty of psychology and was accepted, but left the studies for Warsaw, where she joined the culture studies at the Warsaw University. She first appeared in the mass-media when her debut book Temat: Mój brat bije swoją narzeczoną... Damski bokser. Łatwo traci nerwy, bije ją za byle co, oprócz przemocy fizycznej, stosuje psychiczną. Zniewala ją,nie pozwala wyjść z domu bez jego zgody, pracy szukał jej on, żeby przypadkiem nie znalazła lepszej i dalej, niż w jego zasięgu (chodzi mi o to, że nie mógłby po nią przychodzić). Jest zaborczy, zazdrosny. Ale z tym można by było wygrać, gdyby nie to, że jest też tak gwałtowny. Nie panuje nad swoją agresją. Niedawno chciała się od niego wyprowadzić. Uderzył ją w twarz, a później odłączył internet. "Przeprasza" ją kupując jej drogie prezenty- ostatnio była to suszarka i lampa do paznokci z całym zestawem. Nóż w kieszeni mi się otwiera, ile razy ja zaczynam z nim temat, dostaje piany, mam "zamknąć pysk", robi sobie ze swojego zachowania jaja, bagatelizuje problem i w nosie ma to,co mówię. O psychologu nie chce słyszeć, uważa, że to ona i ja powinnyśmy się leczyć. Ostatnio dostała zakaz przychodzenia do mnie, mojego narzeczonego i dzieci na głupią kawę. Bo "mieszamy jej w głowie". Rozmowa z moją matką i ojczymem nie dała NIC. Nie wierzą, dla nich Ł. jest zasranym świętoszkiem, bo kończy studia (załatwione przez mamę), ma dobrą pracę (gdzie mama to jego plecy), ma mieszkanie (załatwione przez mamę). Poza tym dodatkowym "usprawiedliwieniem" wg naszej matki jest to, ze Ł. przychodzi i tak całuje, przytula swoją narzeczoną, takie jej daje prezenty, studia jej opłaca, zarabia, żeby miała dobre życie.. i to ona jest niewdzięczna, ze ma czelność się na niego skarżyć. I gdyby mój facet miał więcej rozumu, powinnam i ja być bita ile wlezie, bo wg niej jestem czarną owcą w rodzinie. Moi dziadkowie również nie niedoszła jeszcze bratowa boi się cokolwiek powiedzieć. Uważa, że to wstyd przed ludźmi. Żal jej tego,co już ma ona i Ł. Wie, że moja rodzina by ją zjadła żywcem, a nie ma tutaj nikogo ze swoich, bo przeprowadziła się ze swojej wsi do miasta w którym mieszkamy. Na moje rady reaguje niechętnie, bo boi się po prostu, ze jeśli ucieknie od mojego brata, wróci do mamy, później będzie miała jeszcze gorzej. Proponuję jej spotkanie u psychologa, zgłoszenia na policję po każdym pobiciu... raz sama wysłałam dzielnicowego do nich.. wyparła się wszystkiego. Ze strachu a ja nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Boję się, że pewnego dnia wydarzy się tragedia, bo on naprawdę jest nieobliczalny. Szkoda mi dziewczyny, bardzo ją lubię, jest kochana i miła, jest świetną gospodynią, a trafiła na takiego tyrana, którym się mój brat okazał... Nie jest tak ciągle. Są dni, kiedy potrafi się jej tak podlizać, jest tak miły i kochany i do rany przyłóż, że aż mdli. W dodatku ma wielkie ciągoty do alkoholu, sam urządza sobie samowolkę, w dodatku często koledzy są ważniejsi. Mieszkają sami, nie mają dzieci,a ona nie ma żadnych rozrywek. On wychodzi, ona zostaje. Albo wychodzą gdzieś razem i jest pilnowana jak więzień. Albo jego pilnuje,bo się schleje jak świnia. Serce mi się kroi,bo widzę, jak jej ciężko. Nie potrafi się odważyć na jakikolwiek krok. Wstyd mi też za tego matoła, wstyd, ze tak go wychowali, rozpieszczali i dawali taki przykład w domu. W efekcie to ona poświęca się ciągle- on nawet nie raczy odkurzyć. Myjąc okna, chował się przed sąsiadami,bo przecież wg niego to takie "niemęskie" i wstyd przed ludźmi, ale matka mu kazała,to posłusznie się poddal. Mojego faceta brat określa różnorakimi, wulgarnymi synonimami "mięczaka" z byle powodu. Chociażby dlatego, ze dzielimy obowiązki w domu po połowie, ze zajmuje się dziećmi, że chodzi ze mną na zakupy, sprząta, czy robi dla naszej rodziny obiad. A moim zdaniem, największą "pi**ą" w tym wszystkim jest nikt inny, tylko on. Jeśli już raz się odważył podnieść rękę, będzie to powtarzał, dopóki nie dostanie porządnego kopa. Napisałam bez ładu i składu, ale nawet nie wiem, jak ten problem ugryźć i od czego w ogóle zacząć. Nie wiem, co robić. Jak otworzyć oczy, bo głównie strach i wstyd trzyma ją przy nim. Jak uświadomić rodzinę, ze mój brat, mając takie ich ciche przyzwolenie, będzie coraz gorszy? Bo ja wiem, ze oni wiedza. Inaczej by tak agresywnie nie reagowali na kawałek prawdy. Bo to Ł. jest tym idealnym synem i nikt nie ma prawa powiedzieć na jego temat nic i oni i ja widziałam te siniaki, pożyczała ode mnie podkład, żeby zakryć je na twarzy... co jakiś czas są mocniejszego koloru, większe i trudniej znikają. A z drugie strony to o mimo wszystko mój brat, myślę, że wizyta u psychologa bardzo by mu pomogła, ale..on wie, że ma wsparcie rodziców, dziadków i kolegów i nie widzi, jak bardzo krzywdzi. Martwi mnie to okropnie, nie potrafię pomóc i jestem zła z tej bezsilności, żal mi dziewczyny. i tego, co się stało z moim bratem. Mimo wszystko go kocham, jakimś tam rodzajem miłosci braterskiej, ale nie uważam, zeby z tego powodu miał mieć taryfę ulgową w ocenie swojego zachowania. Sama byłam dość bita i poniżana przez ojczyma, by teraz spokojnie patrzeć na to że mój brat powtarza schematy z domu. Potrafię zrozumieć, że po części wpływ na niego miało wychowanie, ale jest dorosłym człowiekiem, który powinien ponosić odpowiedzialność za swoje zachowanie i czyny. Niestety mama go zawsze usprawiedliwi, da wikt i opierunek, zapewni wsparcie. Boję się, że dojdzie do tragedii, bo skoro rodzina najbliższa nic nie widzi i nic nie słyszy... to gdzie w takim razie szukać wsparcia i pomocy???
Brat zdezorientowany odwrócił się, a przed moimi oczami zadyndał jego ptaszek. Jakiś taki mały, jak u dziecka Tak mnie to wstrząsnęło, że momentalnie zadławiłam się wodą. Wynurzyłam się z wody, panicznie bojąc się. tego, co zastanę na powierzchni. Było gorzej, niż myślałam.
Mój brat nigdy nie był czysty ani schludny. Od dzieciństwa zresztą nigdy sam nie sprzątał. Czyjejś pracy też nie doceniał. A mieszkaliśmy w 3-pokojowym mieszkaniu, więc było co robić. Później zmarła nasza mama. Cały dom spadł na moje barki. Tata też o nic nie dbał. W ogóle go to nie interesowało. Na dodatek to ja miałam jeszcze im gotować. Naprawdę było mi ciężko, bo jeszcze studiowałam na uniwersytecie, a oprócz tego pracowałam. Pod koniec dnia wracałam do domu ledwo żywa. A tu czekało na mnie sprzątanie i zbieranie rzeczy po dwóch mężczyznach. Oprócz prania, prasowania, gotowania. W międzyczasie dobrze byłoby chociaż samej coś przekąsić. Minęło trochę czasu. Brat przyprowadził do domu swoją żonę. Myślałam, że wszystkie kobiety są z natury opiekuńcze i pracowite, więc nawet się ucieszyłam. Och, jak bardzo się pomyliłam! W rzeczywistości Kasia była jeszcze bardziej niechlujna i leniwa niż mój Darek. No i teraz musiałam sprzątać i obsługiwać już sporą rodzinę. Ale do sprowadzania koleżanek to Kasia była pierwsza. Sprzątanie po nich, nawet już samo mycie naczyń – to była prawdziwa udręka. Ale jak wytłumaczyć ludziom, że nie zostawia się po sobie bałaganu i nie czeka, aż ktoś wszystko zrobi za nich? To nie jest ani uczciwe, ani sprawiedliwe. Poza tym Kasia spędzała dużo czasu w domu, bo pracowała na pół etatu. Wszystko to trwało 5 miesięcy. Byłam już sfrustrowana, ale gdy tylko wspominałam o tym, że młodzi mogliby zamieszkać osobno, albo choćby o tym, żeby ustalić jakieś zasady wspólnego życia, ojciec natychmiast mnie uciszał. Mówił, żebym się nie wtrącała do brata i jego żony i żebym tyle nie narzekała. Na początku byłam cierpliwa, myślałam, że wreszcie się zorientują. Ale w końcu po prostu eksplodowałam. Stało się to po tym, jak Kasia rozlała kakao na dywan i, o dziwo, chciała go wyczyścić. Ale mój brat ją powstrzymał. Powiedział jej, żeby się nie martwiła, siostra zaraz sama się tym zajmie. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że moje przypuszczenia były słuszne. W tym domu naprawdę uważają mnie za służącą. W przypływie wściekłości zadzwoniłam do narzeczonego i powiedziałam mu, że nie mogę tu dłużej zostać. Postanowiliśmy wynająć mieszkanie i następnego dnia się wyprowadziłam. Żyjemy teraz bardzo szczęśliwie, chociaż moi krewni ze mną nie rozmawiają. Obrazili się. 2017/03/12 21:41 #20. Zmeczona1 odpowiedział (a) w temacie Brat alkoholik. Rzeka, często widuję sąsiada, który mieszkal niedaleko mnie. Brudny, często pobity, z atakami padaczki pijackiej. Kiedyś byłam wstrząśnięta, teraz nawet zagadam z nim, i tak sobie myślę, że może tak lubi, sam wybrał taką drogę na łatwiznę. fot. Adobe Stock Mądrzy ludzie mówią: dziecko niczemu niewinne. Żebym to ja ich tak posłuchała, zanim osądziłam tę kruszynę, co się dopiero urodziła. Ale cóż to teraz da, takie narzekanie. Wiem, że muszę działać. I obiecuję sobie, że tej sprawy w życiu nie zaniedbam. Zaczęło się wiele lat temu temu Aż trudno uwierzyć, że tak długo mieszkamy już na tym osiedlu. Ojciec jako jeden z pierwszych kupił tu własne mieszkanie. Firma jego przynosiła dochody, a rodzice mieli głowę na karku. Niejeden do dziś im tego zazdrości, że wtedy tak im się udało. Dziś pewnie nie byłoby ich stać na własny dach nad głową, czasy się zmieniły i worki, które produkuje zakład taty, nie przynoszą już takiego dochodu jak na początku lat dziewięćdziesiątych. W ósmej klasie przeprowadziłam się z rodzicami na jedno z pierwszych osiedli strzeżonych w Warszawie. To było coś. Teraz ludzie na potęgę kupują apartamenty w takich miejscach, ale wtedy, kiedy przechodziłam przez bramę z ochroną, czułam się jak jakiś minister. Teraz to śmiesznie brzmi, ale nie miałam wtedy świadomości, że jesteśmy bogaci. Może to i dobrze, bo nie nauczyłam się z tego powodu zadzierać nosa. Osiedle położone było w samych środku dawnego blokowiska, które częściowo wyburzono. Zostali tylko ci, których nie stać było na dopłacanie sobie do innego lokalu. Teraz już wiem: były to rodziny najbiedniejsze i, co tu dużo kryć, patologiczne. Takie jak rodzina Tereski. Nie zwróciłam na nią na początku uwagi, mieszkała przecież dwie ulice dalej, a to w ósmej klasie podstawówki lata świetlne. To Franek, mój młodszy brat, pokazał mi ją pewnego dnia: – Zobacz, niezła laska, co? – zagadał, gdy wracaliśmy ze szkoły. Wzruszyłam wtedy tylko ramionami. Jaki ten mój brat dziecinny, pomyślałam nawet. Wydaje mu się, że taka dziewczyna będzie zadawać się z takim dzieciakiem jak on. Tereska bowiem już wtedy jako dziecko zwracała na siebie uwagę wyglądem. Blondyna z dużym biustem i w za krótkiej, jak na przyzwoitą dziewczynę spódniczce, mogła być pewna męskiego zainteresowania. Wydawała się na dodatek tego nieświadoma, taka niewinna, delikatna, miła. Bo to trzeba przyznać – Teresa wyrodziła się w swojej rodzinie. A przecież nie miała od początku lekko. Gnieździli się w szóstkę w jednym, zrujnowanym pokoju. Jej ojciec pił, a matka, no cóż, nie potrafiła mu się przeciwstawić, a z czasem zaczęła do niego dołączać w libacjach. Przerażała mnie ta sytuacja. Przeciwnie niż mojego brata. Jego zainteresowanie atrakcyjną sąsiadką nie ograniczyło się do obserwowania jej na ulicy. Pewnego dnia, a było to chyba już w szkole średniej, zdecydował się do niej zagadać. Pamiętam to jak dziś. Strasznie lało, a Teresa biegła spóźniona na lekcję do tej swojej zawodówki krawieckiej, bez parasola oczywiście i w za wysokich obcasach – już wtedy ubierała się jak dorosła kobieta. Franek zatrzymał się niby jakiś dżentelmen z filmu, zdjął kurtkę i tę nieznajomą Tereskę okrył. Ona coś tam chyba protestowała, ale w końcu dała się odprowadzić pod same drzwi szkoły. Franek nie mógł przestać o tym gadać do końca dnia, a ja czułam, że będą kłopoty. Bo mój brat „zaprzyjaźnił się” z Tereską od tego dnia. Tak właśnie mówił. – Nie jest moją dziewczyną, jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Jakby na potwierdzenie tych słów kilka tygodni później poznał Sylwię, swoją pierwszą licealną miłość. Po niej pojawiły się kolejne dziewczyny, ale Teresa, przyjaciółka mojego brata, była zawsze. Jadła u nas obiady, a nawet moja mama wykupiła jej klasową wycieczkę. Jednym słowem stała się powoli jakby członkiem naszej rodziny. Nie bardzo umiałam się z tym pogodzić. Nie byłam zazdrosna, ale ta cała sytuacja wydawała mi się po prostu nienormalna. – Przyznaj się, że jesteś po prostu zakochany – droczyłam się nieraz z bratem. – To niemożliwe, żebyś taką atrakcyjną dziewczynę traktował jak siostrę. A jednak najwyraźniej tak właśnie było, bo czas płynął, a Franek i Tereska nadal się tylko... przyjaźnili. Musiało chyba być między nimi jakieś tajemne porozumienie, bo w podobnym czasie poznali swoje drugie połówki. Tereska zaczęła się spotykać z Ryśkiem, kolegą z osiedla, mój brat natomiast poznał na studiach Dankę i dał nam do zrozumienia, że to coś poważniejszego. Oczywiście wydawałoby się, że trudno o naturalniejszy koniec przyjaźni męsko-damskiej niż ślub jednej ze stron, ale tym razem stało się zupełnie inaczej. Tereska i Rysiek wprawdzie szybko podjęli decyzję o tym, by się pobrać (niewątpliwie pomogło im to, że wkrótce na świecie miał pojawić się Daniel) i zamieszkali w wynajętej klitce obok mieszkania rodziców przyjaciółki mojego brata, ale to niewiele zmieniło. Po ślubie Tereski Franek zaczął przyjaźnić się nie tylko z nią, ale z jej mężem. Stali się wręcz nierozłączni Rysiek prowadził komis samochodowy, a mój brat zaczął zaniedbywać studia – które zresztą w końcu porzucił – żeby mu w tym interesie pomagać. Chłopak, który kiedyś nie miał pojęcia, co to jest świeca zapłonowa i nie umiałby zmienić koła, nagle stał się zapalonym fanem motoryzacji. Nie opuścił żadnego zlotu miłośników starych samochodów, a nie minęło wiele czasu, gdy sobie takiego gruchota sprawił! Nawet rodzice musieli przyznać, że dzieje się coś dziwnego. – Musisz zrozumieć, Franiu, że Tereska ma teraz własne życie – tłumaczyła kiedyś mojemu lekkomyślnemu bratu mama. – Niedługo będzie mieć dziecko, musi dbać o swoją rodzinę. Ty powinieneś zainteresować się własnym życiem, bo jak tak dalej pójdzie, to Danusia cię zostawi. A to wspaniała kandydatka na synową – wzdychała wymownie w tym miejscu. Po moim bracie takie słowa spływały jednak jak woda po kaczce: – Nie rozumiem, o co wam wszystkim chodzi – złościł się. – To chyba normalne, że pomagam Ryśkowi rozkręcić interes. W tych czasach studia to strata czasu, liczy się konkretny fach w ręku. A Tereska? Przecież my się prawie nie widujemy! Niestety, nie była to prawda. Rodzice, pochłonięci sprawami firmy, nie mieli o tym pojęcia, ale ja, ucząca się w domu studentka, wiedziałam, co się dzieje. Rysiek wychodził do pracy bardzo wcześnie. Musiałam przyznać, że prosty, ale porządny z niego chłopak, starał się jak mógł. Kiedy tylko jego stary opel ruszał spod domu, mój brat zmierzał do Tereski. Pod byle pretekstem: a to źle się poczuła, a to trzeba jej zrobić zakupy. Z czasem przestałam nawet pytać, po co do niej idzie, nie chciałam słuchać kolejnych kłamstw. Przerażało mnie to, w co wpakował się Franek On sam nadal siebie oszukiwał, że nie jest zakochany, ale dla mnie jasne było, co się święci. Liczyłam jednak, że się opamięta. Przecież gdy tylko Rysiek wracał z pracy, był jego najlepszym przyjacielem. Jeździli razem po części, gotowali, a kiedy urodził się Daniel, wychodzili całą czwórką na spacery. Spytacie, czemu Ryśkowi taki układ nie przeszkadzał? Sama się nad tym zastanawiałam. Może po prostu przyzwyczaił się do obecności mojego brata, a może był tak pewien atrakcyjnej żony, że nie podejrzewał ją o zdradę? –To jest jakiś chory układ – stwierdziła narzeczona mojego brata i go rzuciła. – Ty mnie zdradzasz, ona jest dla ciebie najważniejsza – krzyczała. – Nawet jeśli naprawdę z nią nie sypiasz, to nic nie zmienia. To jest jakiś chory układ. Potem odeszła. Myśleliśmy, że Frankiem to wstrząśnie, że będzie chciał za wszelką cenę ją zatrzymać, ale on przyjął jej odejście ze stoickim spokojem: – Nie pasowaliśmy do siebie – wyjaśnił rodzicom. – To nie była dziewczyna dla mnie. To wy za wszelką cenę chcieliście mnie zmusić do małżeństwa z nią, ja jej nie kochałem. – A kogo kochasz, kto jest dziewczyną dla ciebie?! – nie wytrzymała mama. – Szczęśliwa mężatka z dzieckiem, z której mężem tak się ponoć przyjaźnisz?! Rozbijasz ich małżeństwo! – To są bzdury! – bronił się Franek. – Niczyjego małżeństwa nie rozbijam. Tyle lat wam tłumaczę, że Teresa to tylko moja przyjaciółka. Franek rzeczywiście nie widział chyba w swoim zachowaniu nic niestosownego i nie potrafił przewidzieć, że to wszystko zmierza wprost do katastrofy. Po kilku tygodniach zresztą oznajmił nam, że dostał pracę w Niemczech i wyjeżdża. Może głupio to zabrzmi, ale odetchnęliśmy z ulgą. – Może tam zapomni o tej całej Teresie – powiedziałam rodzicom. Potem nastąpiły inne wydarzenia i sprawy mojego brata zeszły na dalszy plan. Poznałam Sławka, zaczęłam szykować się do ślubu. Franek odzywał się, pisał e-maile. Był zadowolony, odkładał pieniądze na własne mieszkanie. Nie pytał, co u Teresy, a ja nie informowałam go sama z siebie, choć przecież wiedziałam, że urodziła drugie dziecko i że w jej małżeństwie chyba nie dzieje się najlepiej, bo coraz rzadziej widywałam Ryśka w domu. Zapytałam ją nawet o to pewnego razu: – Ach nie, wszystko dobrze – zapewniła mnie z uśmiechem. – Rysiek wyjeżdża co jakiś czas na kilka tygodni do Niemiec. Twój brat załatwił mu tam sezonową robotę, nie wiedziałaś? Byłam zaskoczona. Zapaliła mi się wtedy ostrzegawcza lampka w głowie. A więc jednak Franek nie zapomniał o niej. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami z mamą: – Wiesz, to że załatwiał mu pracę, to jeszcze nic złego – uspokajała mnie. – Najważniejsze, że przestał rozbijać to małżeństwo. Może pozna tam kogoś i z czasem wszystko się ułoży. Mnie jednak złe przeczucia nie opuszczały Jak się okazało, nie bezpodstawnie. Bomba wybuchła kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Franek przyjechał wtedy niespodziewanie do rodziców, zasiadł do kolacji i oświadczył im: – Będę miał dziecko. „Tylko nie to” – pomyślałam. „Tylko nie to. To niemożliwe”. – To jakaś Niemka? – spytał po chwili milczenia ojciec. Ale ja już wiedziałam, zanim Franek, którego po raz pierwszy w życiu widziałam zmieszanego, zdążył odpowiedzieć. – Nie, to Polka. I znacie ją. Wszystko było jasne. Ale nikt nie chciał jeszcze wtedy w to uwierzyć. Bo to było zbyt straszne. – Teresa? – szepnęła mama – ale jak to jest możliwe? Przecież ona tu... dzieci... a ty tam... jej mąż... – nie wiedziała, co ma powiedzieć. I wtedy Franek opowiedział nam wszystko. Owszem, załatwił Ryśkowi pracę w Niemczech. Ale na swoje miejsce. Kiedy tamten jechał do Frankfurtu, Franek wracał do Polski. Nie zaglądał do domu, tylko jechał od razu do Teresy. Teraz nie wahał się nazywać jej już swoją ukochaną. Rysiek przez wiele miesięcy nie zorientował się, był przekonany, że Franek przyjeżdża do rodziców. W końcu Teresa zażądała rozwodu i wyłącznej opieki nad dziećmi. Spotkają się w sądzie. Dopiero wtedy to do niego dotarło. – Boże, rozbiłeś małżeństwo, pozbawiłeś dwoje dzieci ojca, nie tak cię wychowaliśmy. Zdradziłeś przyjaciela, co ty najlepszego zrobiłeś – krzyczał ojciec. – Nie masz już wstępu do tego domu. I Franek oczywiście wyszedł, coś tam jeszcze krzycząc o hipokryzji i o tym, jak się cieszy, że się od nas uwolni. Od tego czasu minęły 2 lata Dziecko Franka i Teresy urodziło się w styczniu. To córeczka, ma na imię Dominika. Widziałam ją raz, Teresa przebiegła z nią pod murem domu swoich rodziców. Zawołałam do niej odruchowo, ale może mnie nie poznała albo nie miała czasu, bo nawet się nie odwróciła. Moi rodzice wyrzekli się brata. Nikt z nas nie był na ich ślubie, nikt nie wymawia imienia ich dziecka. Jakby ani jego, ani Franka nigdy nie było. Do tej pory ja też brałam udział w tym buncie. Ale ostatnio przeczytałam ogłoszenie na słupie. Wiem, że powiesiła je Teresa, poznałam jej niestaranne pismo – ich córcia ma wadę serca, zbierają pieniądze na operację, liczy się każdy grosz. Już wiedziałam, co mam zrobić. Szkoda życia na obrażanie się. Jestem dość zamożna, mam dobrą pracę. Myślę, że będę mogła pomóc dziewczynce. Ale najważniejsze, że odbuduję relację z bratem. Jak to mówią, dziecko nie jest niczemu winne. Kupiłam największego misia, jaki był w sklepie. Mam nadzieję, że Dominisi się spodoba. Wczoraj Teresa powiedziała przez telefon, że mała uwielbia miśki. Albo mi się zdawało, albo moja bratowa miała gardło ściśnięte ze wzruszenia, gdy ze mną rozmawiała... ale może to tylko złe połączenie. Czytaj także:„Romans ojca zniszczył mi życie. Nie podeszłam do matury, mama przeszła załamanie nerwowe, a on nawet się nie odezwał”„Robiłam z siebie idiotkę, by poderwać faceta. Dałam sobie spokój, gdy nakryłam go z innym”„Każdy facet, którego kochałam, zostawiał mnie dla innej. I to nie młodszej, ładniejszej i bogatszej...”
Jeśli filmik Ci się spodobał zostaw łapkę w górę.Instagram - ewa.adrychhttps://www.instagram.com/ewa.adrych/Facebook - Ewa AdrychMiłego oglądania!

HejPiszę, a może ktoś rzuci trochę światła na te dziwne rzeczy, które dzieją się w mojej relacji z moim młodszym bratem. Facet jest młody, 21 lat, studiuje w innym mieście niż ja mieszkam. Nie zawsze dogadywaliśmy się dobrze - jak ja byłam w szkole, a on bardzo mały, to strasznie mnie wkurzał, bo mnie naśladował, chodził za mną, ciągle coś ode mnie chciał - w sumie kto ma młodsze rodzeństwo, to wie, że tak bywa. Czasem mi wstyd, że byłam dla niego bardzo niemiła, ale też w sumie byłam gdy on był w gimnazjum, zaczęliśmy się lepiej dogadywać. Wciągnęłam go w siatkę moich znajomych, spędzaliśmy dużo czasu razem, graliśmy w gry. Jak przekroczył 18 rok życia, to też wyskoczyliśmy razem na piwo. Najfajniejsze było to, że zawsze jak byliśmy gdzieś razem, to się świetnie bawiliśmy. Mieliśmy mnóstwo powodów do śmiechu, cały czas śpiewaliśmy, wygłupialiśmy się, robiliśmy obciach, graliśmy, wychodziliśmy razem, piliśmy, mieliśmy wspólnych znajomych. Jak pojechałam na studia, to i tak byliśmy często w kontakcie. Jak przyjeżdżałam na wakacje czy na weekendy do domu, to roznosiliśmy niemalże cały dom. Czasem gadaliśmy na poważne tematy. Czasem mi opowiadał o swojej dziewczynie a ja o swoich problemach na studiach. Bardzo często dogadywaliśmy się bez Zawsze jest ale. Zdarzyło się kilka razy, że przestał się do mnie odzywać. Zero kontaktu - nie odbierał telefonu, nie odpisywał na smsy, nie odpowiadał na maile czy wiadomości na facebooku na przykład przez miesiąc. Musiałam pytać rodziców, czy on tej pory nie dostałam odpowiedzi na to, dlaczego tak się działo. Na moje pytania "czy coś się u ciebie w życiu stało?" albo "czy coś ja zrobiłam nie tak?" nie odpowiadał, najczęściej milczał albo wykręcał tym roku zdarzyło mu się to dwa razy. Pierwszy raz przez Wielkanocą. Byliśmy w trakcie jakiejś rozmowy na FB, gadanie głupot, zapytałam go, czy chce do mnie przyjechać, skoro ma ferie na studiach. Cisza. Cisza przez półtora miesiąca aż przyjechałam do domu na Wielkanoc.?!Jak przyjechałam do domu, to nie wiedziałam, czego się spodziewać. Pierwszego dnia jak byłam w domu to wyszedł, nawet się ze mną nie przywitał. Wrócił wieczorem, i zaczął płakać, że on nie chciał, żeby tak było, nie wiedział, co ma powiedzieć, on nie wie, co się stało, nie chciał mnie zranić. Podsumowując, nie wiem, co się wydarzyło, ale poprosiłam go, że jeśli ja mówię rzeczy dla niego trudne, albo czegoś nie chce robić (np. nie chce mu się do mnie przyjechać), albo czegoś nie wie, niech mi NAPISZE: "sorry, nie wiem, sorry, nie chce mi sie". Ja to zrozumiem, no bo mi też się wielu rzeczy nie chce. Ale niech do cholery napisze COKOLWIEK, a nie nagle przestaje odpisywać, jakbym mu wyrządziła jakąś krzywdę, a potem robi się z tego miesiąc i jest mu głupio to mu, że dla mnie bardzo bolesne jest to, że mnie ignoruje, że może mi powiedzieć, że go wkurzam, cokolwiek, ale nich napisze. Dla mnie taka cisza jest karą. Karą za coś, czego nie zrobiłam! Nie musiałam długo czekać na kolejną taką sytuację - sierpień, moje urodziny, pytam go, czy zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przyjeżdża do mnie w tym tygodniu? (Umawialiśmy się, że przyjedzie do mnie z dziewczyną, po raz pierwszy w tym roku w ogóle przyjedzie do Warszawy). Jak się można domyślać - zignorował mnie. Oraz każdą inną moją wiadomość na fejsie czy moje telefony czy też smsy. NIC. Ani prośba ani groźba. Pewnie się zastanawiacie co mi tak zależało. Zależało mi, bo naprawdę go lubię, kocham z nim gadać, nie chcę, żeby nasza relacja się rozpadła. Szamotałam się jak głupia między złością a wyrzutami sumienia. Przecież o nic takiego go nie proszę! Czy to za dużo? Może za bardzo naciskam? Ale przecież nie gadamy często! co ja zrobiłam, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie? Chciałam mu powiedzieć, że walę to, mam go gdzieś, niech sobie robi co chce... Ale wiem, że ja tego nie chcę, ani on tego nie chce... A gdybym tak powiedziała, to pewnie do bożego narodzenia byśmy się nie do domu we wrześniu. Był. Nie odezwał się do mnie ani słowem, a ja stwierdziłam, że nie będę się kajać i błagać o skrawki po 4 dniach, gdzie siedzieliśmy w jednym pokoju a on nie podjął nawet jednej próby przeproszenia mnie, pojechałam później zadzwoniłam do mamy, ona przekazała (przypadkiem?) telefon bratu. Nawrzeszczałam na niego, że ja nie zasługuję na takie traktowanie, że nie wiem, jaką krzywdę mu zrobiłam, ale nie zgadzam się na to, żeby mnie tak traktował, że ignorowanie mnie sprawia mi większy ból niż gdyby miał mnie zwyzywać. Powiedział, że wie, że on nie chciał, i że nie wiedział jak mi powiedzieć wtedy w sierpniu, że mu się nie chce do mnie przyjeżdżać. Bo, cytuję "no co to za brat, któremu nie chce się odwiedzić własnej siostry?"Czuję się źle w tej relacji. Od tamtej pory było tak, że jak z nim rozmawiałam, to czułam się, jakbym obchodziła się jak z jajkiem. Cokolwiek co powiem, może zostać użyte przeciwko mnie. Zero krytyki, zawsze uśmiechnięta, pomocna, żarty, żarciki, niby wszystko okej. Ale uprzedziłam go, że ja nie jestem w stanie znieść kolejnej takiej sytuacji, gdzie po prostu on mnie ignoruje a ja nie mam żadnego wpływu na to, co on zrobi - nie jestem w stanie zmusić go do tego, żeby powiedział, co jest nie tak, nie jestem w stanie zrobić co, zaczęłam wierzyć, że ignorowanie bliskich jest formą piszę, bo dwa dni temu znów coś. Nie wiem, jak to nazwać. Miał spięcie w mózgu? Za bardzo naciskałam?Sytuacja ostatnia - w poniedziałek miałam STRASZNY dzień. Zaczęłam mu o tym pisać na fb. Opisałam trudną dla mnie sytuację, widziałam, że odczytał wiadomości, odpisał "ale jak to?!" po czym wyjaśniłam jak to, opisałam inne rzeczy, które tego dnia mi się przydarzyły, byłam strasznie wkurzona, ale w tramwaju - nie chciałam dzwonić, bo wiedziałam, że jak zacznę o tym mówić, to się rozpłaczę. A tu... odpisał dnia sms "hej, a jak przetłumaczyć ..." - bo ma zadanie z angielskiego. Pomogłam mu, a potem go zapytałam, czy ma coś do powiedzenia w związku z wczorajszą rozmową. On "bo nie odpisałem?"Wyjaśniłam mu, że kiedy ja do niego piszę, widzę, że odczytał, a on nie odpowiada, to czuję się, jakbym gadała z powietrzem. I że już mu to kiedyś mówiłam, umówiliśmy się na to, że kończymy rozmowę mówiąc sobie, że idziemy, a nie znikamy w trakcie. Zgodził się na taką umowę! Więc jestem się wykręcać, że gadał w tym samym czasie z dziewczyną i że bolała go głowa. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej, więc zapytałam go, czy moja prośba o to, żeby mi napisał, że nie ma czasu rozmawiać, że nie ma siły rozmawiać ze mną, to za dużo? Odpowiedział, że tak, to za mu: "chciałabym moc oczekiwać od Ciebie innego traktowania, niż porzucenie trudnego dla mnie wątku bez słowa."Od tamtej pory znów cisza. Co ja mam robić? If you can be anything, be kind.

Hejka! Dziś filmik z moim bratem Kordianem :) Postanowiliśmy, że Kordian wykaże się i pokaże swoje umiejętności urodowe :D Sprawdźcie jak sobie poradził i ko Poprosiliśmy Filipa, nastolatka dotkniętego zespołem Aspergera i syna naszej redakcyjnej koleżanki, aby pomógł nam zrozumieć fenomen wyspowych zainteresowań i fiksacji grami komputerowymi u podobnych do niego młodych ludzi. Często zwraca się uwagę na ich swoiste uzależnienie od komputera, internetu i wirtualnego świata. Interakcje społeczne sprowadzają do wymiaru sztucznego obcowania z ludźmi. Jako trenerzy umiejętności społecznych zawsze podkreślamy ważność zrozumienia zachowań naszych uczestników, ich przyczyn i przyjemności, jakie odnoszą żyjąc po swojemu. Jakie role wypełniają więc gry komputerowe? Jak je postrzegają osoby ze spektrum autyzmu i z zespołem Aspergera? Filip Melzacki, dziewiętnastolatek z zespołem Aspergera, student filologii angielskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Filip jest pasjonatem literatury, seriali, filmów i, oczywiście, gier komputerowych. Amatorsko tłumaczy teksty z języka angielskiego, tworzy wpisy encyklopedyczne w portalach internetowych i jest doskonałym wokalistą trenując od wielu lat śpiew. Jego największymi marzeniami są: spokojne życie, poczucie spełnienia oraz świat pozbawiony nienawiści. FM: – Odkąd tylko pamiętam, zawsze uwielbiałem grać w gry komputerowe. Była to moja preferowana rozrywka, zwłaszcza dlatego, że w szkole nie miałem zbyt dobrego kontaktu z rówieśnikami. Nie podobały mi się zabawy, w których brali oni udział. Natomiast im nie podobało się moje specyficzne zachowanie. Zamiast odwiedzać kolegów po szkole, albo grać z nimi w piłkę, spędzałem popołudnia z książką albo przed ekranem. Gry pociągały mnie, choć nie jestem nawet w stanie powiedzieć dlaczego. Coś mnie w nich fascynowało – a gdy byłem czymś zafascynowany, skupiałem swoją uwagę wyłącznie na tym. We wczesnym dzieciństwie niemalże każda lubiana przeze mnie gra była grą edukacyjną. Głównie więc zagrywałem się w takie tytuły jak „Królik Bystrzak”, „Komputerowa Gratka”, płyty dołączane do serków Bakuś oraz gry o Kubusiu Puchatku. Nie byłem w stanie grać w nic innego, ponieważ jako dziecko byłem bardzo lękliwy. Często odczuwałem irracjonalny strach wobec kompletnie normalnych rzeczy, na przykład znaków drogowych. Wybiegałem z pokoju z płaczem, gdy na ekranie telewizora pojawiła się choćby najdrobniejsza scena przemocy. Z tego też powodu mogłem grać jedynie w najłagodniejsze możliwie gry, w których byłem pewien, że nic mnie nie przestraszy. W wieku około dziewięciu lat, do tychże gier dołączyła seria „FIFA”, polegająca na rozgrywaniu meczów piłkarskich. Obecnie nie cierpię jej za odcinanie kuponów, brak znaczących zmian między kolejnymi odsłonami, i wypuszczanie co roku nowej części, kosztującej ponad dwieście złotych, choć jedynie marginalnie różniącej się od poprzedniej. Wtedy jednak była to jedna z moich ulubionych – częściowo dlatego, że nie byłem w niej narażony na strach, i częściowo, że grał w nią każdy chłopak w szkole. Ja miałem nadzieję, że polubią mnie, jeżeli będę grał w to co oni. Niestety, nie zadziałało. W okresie moich bardzo wczesnych lat nastoletnich, czyli wieku około lat jedenastu, moja lękliwość odrobinę się uspokoiła. Irracjonalny strach zaniknął, a ja byłem w stanie doświadczać większej ilości mediów. Wciąż jednak źle wpływała na mnie przemoc. Tym razem jednak nie bałem się przemocy samej w sobie, ale występującej przy niej krwi. Ma ona na mnie zły wpływ do dziś, ale tyczy się to już teraz tylko krwi prawdziwej. Wtedy natomiast przerażała mnie krew w filmach, kreskówkach albo grach. Znowu więc nie miałem wspólnych zainteresowań z rówieśnikami. Oni woleli strzelaniny, horrory, gry brutalne, czyli takie, których ja po prostu się bałem. W tym czasie obudziła się we mnie pasja do starszych gier, wydawanych głównie na konsole nintendo, więc niemal nieznanych w Polsce. Duży wpływ na to nowe zainteresowanie miał portal youtube. Znajdowałem na nim tzw. let’s playe, czyli prowadzone w odcinkach serie z gier, wraz z komentarzem nagrywającego je autora. Oglądanie tych filmików wpłynęło pozytywnie na moją znajomość angielskiego. Nagrywane gry zazwyczaj były w języku angielskim, a nagrywający sami tłumaczyli dialogi oraz ich teksty na polski. Podświadomie zapamiętywałem występujące słowa, kojarzyłem je z ich polskimi odpowiednikami, no i w ten sposób dość wcześnie biegle opanowałem język obcy. W przeciwieństwie do mojej poprzedniej “fazy” na fifę, moje upodobanie do starszych, nieznanych w Polsce gier, istnieje do dziś. Tytułem, które je rozpoczęło, było “Mother 3” wydane w 2006 roku na konsolę game boy advance. Była to gra, która wprost mnie oczarowała. Przyznam, że obecnie jestem nią oczarowany jeszcze bardziej… To niezwykle dziwna gra o bardzo specyficznym poczuciu humoru. Jestem przekonany, że to właśnie ten humor najbardziej zachwycił mnie – dziecko z Aspergerem, o tak samo niecodziennych myślach. Stawiamy w niej czoła między innymi ożywionym znakom, kaktusom, żukom, orłom chorującym na łysienie i latającym myszom. Pod tą niepoważną fasadą kryje się jednak łamiąca serce opowieść o rodzinie, stracie, przyjaźni i człowieczeństwie. Grając w “Mother 3” co pewien czas rozluźniamy się, śmiejemy, obserwujemy dziejące się, pozornie niedorzeczne wydarzenia – i to właśnie w tych momentach gra zaskakuje nas, przynosząc strach lub smutek. Halucynacje głównego bohatera ukazujące jego lęk przed samotnością i porzuceniem, ukrywanie się przed krwiożerczym mechanicznym potworem w genetycznym laboratorium, lub ostatnia walka o losy świata, która potrafi wzruszyć do łez każdego… Choć “Mother 3” zdecydowanie wywarło na mnie największe wrażenie, nie była to jedyna lubiana przeze mnie gra. Mógłbym powiedzieć, że miałem na temat gier nintendo przysłowiowego “fioła”. Uwielbiałem gry z serii Mario, szczególnie „Super Mario 64”. Pamiętam także „zagrywanie” się w „Mario Party” czyli imprezową grę planszową osadzoną w tym uniwersum. Niestety, z przyczyn oczywistych, zmuszony byłem grać w nią sam. Bliskie mojemu sercu były gry z serii „Pokemon”. Kompletnie nie rozumiałem zasad i wczytywałem grę, gdy tylko coś poszło nie po mojej myśli, ale trenowanie swojej własnej drużyny przynosiło mi nie lada frajdę. Mniej więcej w tym czasie ogromną popularność zdobył „Minecraft”, tytuł znany chyba przez każdego rodzica, którego dziecko jest zainteresowane grami. Oczarował także i mnie (gram w niego po dziś dzień). Wtedy też dostałem pod choinkę konsolę PSP. Na nią wydana została ukochana przeze mnie seria gier „Patapon”. Już na samo wspomnienie tej nazwy ogarnia mnie ogromna nostalgia. Bez cienia wątpliwości, była to jedna z najlepszych i najbardziej niedocenianych serii, jaka kiedykolwiek powstała. Ale to, oczywiście, moja subiektywna opinia. W grze gracz wcielał się w boskiego przewodnika plemienia Pataponów, czyli małych, ożywionych gałek ocznych. Celem gry było tworzenie swoich oddziałów, wysyłanie ich na misje, zdobywanie lepszego ekwipunku oraz nowych klas dla żołnierzy gracza. Sama rozgrywka była jednak bardzo unikatowa. „Patapon” to gra muzyczno – rytmiczna. Gracz ma dostęp do czterech bębnów, z których każdy przypisany jest do innego przycisku. Rozkazy naszej armii wydajemy poprzez bicie w odpowiednie bębny, w rytm muzyki. Wybijanie odpowiednich rozkazów i budowanie własnej armii niezwykle mi się podobało. Pamiętam, że nawet moja mama, która zazwyczaj nie gra w gry, dobrze bawiła się przy „Pataponach”. No i zupełnie nie rozumiem, dlaczego dzisiaj się tego tak mocno wypiera. Lata mijały… Zmieniła się moja szkoła, moja klasa, moje gusta, zmieniałem się – oczywiście – również ja. W gimnazjum, a potem w liceum, moje relacje z rówieśnikami były już znacznie lepsze. Nadal, oczywiście, nie były idealne, ale… Co prawda, w dalszym ciągu miałem problemy z interpretowaniem wypowiedzi albo wtrącaniem nieprzemyślanych komentarzy, ale przynajmniej miałem już kolegów. Większość moich niecodziennych fobii także zaniknęła. Mój strach przed prawdziwą krwią pozostał, ale nie bałem się jej już w mediach fikcyjnych. Właśnie wtedy zacząłem grać w gry przeznaczone dla dojrzałych odbiorców, takie jak „Skyrim”, „Fallout”, „Wiedźmin”, „Hitman” czy też uwielbiany przeze mnie „XCOM”. Ta ostatnia, to gra taktyczna, w której za zadanie mamy bronić Ziemi przed inwazją obcych. W tym właśnie okresie gry taktyczne okazały się być moim ulubionym gatunkiem. Zamiast refleksu trenowały one mój mózg, zmysł taktycznego myślenia, umiejętności planowania, przewidywania oraz szacowania ryzyka. Uwielbiam gry taktyczne, choć niejednokrotnie wywołują one u mnie nie lada frustrację, kiedy dobrze przemyślany plan spala na panewce przez zwykłego pecha. Biegła znajomość angielskiego, dostęp do internetu oraz dalsze problemy z socjalizacją dość przewidywalnie popchnęły mnie w stronę szukania znajomości w sieci. Nie byłem ograniczony tylko do Polski. Byłem w stanie prowadzić konwersację z każdym, kto znał język angielski. Nie było to, oczywiście, absolutnie bezpieczne. Czasem natrafiałem na ludzi fałszywych i toksycznych, ale bądźmy szczerzy – na dokładnie to samo jesteśmy narażeni w interakcjach osobistych. Mimo to, nie żałuję nawiązywania znajomości w taki sposób. Poznałem wielu naprawdę wspaniałych ludzi, z którymi mogłem się dogadywać, i którzy nie osądzali mnie za to kim jestem. Poznałem pochodzącą ze Słowenii wspaniałą dziewczynę, której imienia ze względu na prywatność nie zdradzę. Po trzech latach nadal jesteśmy razem. Zamiłowanie do gier sprawiło również, że poznałem czym jest „Dungeons & Dragons”. I śmiało mogę napisać, że to moje kolejne hobby. „Dungeons & Dragons”, można nazwać “grą wyobraźni”. Nie jest to gra komputerowa. Do rozgrywki w D&D potrzebna jest grupa, składająca się z kilku osób oraz Mistrza Gry. Mistrz Gry wymyśla świat fantasy, w którym osadzona jest gra, fabułę, bohaterów niezależnych oraz zadania dla graczy. Gracze natomiast tworzą własnych bohaterów oraz odgrywają ich podczas rozgrywki. Historia toczy się unikatowo i nieprzewidywalnie, często zależnie od rzutów kośćmi. Gdybym miał do czegoś porównać D&D, to przychodzi mi na myśl improwizowany teatr. Swoją drużynę poznałem w sieci po tym jak zafascynowany tytułem, postanowiłem zgłosić swoją gotowość do współpracy z ekipą tłumaczeniową, która przekładała filmiki na youtube z angielskiego na polski. Okazało się, że na tyle fajnie się ze sobą dogadujemy, że przez półtora roku rozgrywaliśmy razem cotygodniowe sesje. To był dla mnie bardzo fajny czas, a nawiązane znajomości przetrwały do tej pory mimo, że zakończyliśmy już kampanię. Wspomnę tu także o grze, która w okresie późnych lat nastoletnich wywarła na mnie największe wrażenie. Mimo, że grałem wtedy w mnóstwo różnych gier, tylko jedna zapisała się w mojej pamięci na stałe. Było to wydane w 2015 roku „Undertale”, mocno inspirowane wspomnianym już wcześniej „Mother 3”. Gra opowiada o alternatywnej wersji naszego świata, zamieszkiwanego przez ludzi i potwory. Wiele lat przed wydarzeniami ukazanymi w grze, między rasami doszło do wojny. Skończyła się ona przymusowym wygnaniem potworów pod powierzchnię Ziemi. Pewnego dnia, do podziemi trafia główny bohater – ludzkie dziecko. Naszym zadaniem jest ucieczka z krainy potworów i powrót na Ziemię. Podtytuł „Undertale” brzmi “Przyjazne RPG, w którym nikt nie musi umierać”. Możemy, oczywiście, wywalczyć sobie drogę powrotną na powierzchnię siłą, jednak bardzo szybko odkryjemy, że potwory są często bardziej ludzkie od ludzi. Każdy z nich ma cele, marzenia, unikatową osobowość. Całą grę można ukończyć nie zabijając ani jednego potwora. Zamiast walką, każdy problem można rozwiązać inaczej. To właśnie najbardziej przypadło mi do gustu. Rzadko bowiem natrafia się na gry, które można ukończyć bez przemocy. Po drodze spotykamy czarujących i złożonych bohaterów, zawieramy przyjaźnie. „Undertale” nieustannie zaskakuje gracza i bawi się oczekiwaniami. Podobnie jak „Mother 3”, ma dziwaczne, lecz świetne poczucie humoru, oraz zakończenie wyciskające łzy. To piękna opowieść o przyjaźni, nieocenianiu innych „po okładce” i o konsekwencjach naszych działań. Dodając do tego fenomenalną muzykę, bardzo niską cenę, i dostępną do oddzielnego pobrania polską wersję językową, jest to tytuł, w który powinien zagrać każdy. Jest to gra, wobec której mam pewność, że nigdy jej nie zapomnę. Niecałe dwa lata temu w końcu osiągnąłem pełnoletność i ukończyłem liceum z dobrym wynikiem na maturze. Obecnie studiuję filologię angielską na Warszawskim SWPSie – zdalnie, ze względu na panujące okoliczności. Na tym etapie życia moja znajomość gier także okazała się być przydatna. Od niedawna jestem autorem wpisów encyklopedycznych w największym polskim portalu o grach. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mógł pełnoprawnie zarabiać pisząc na ten temat. Ponadto, prowadzę pewną inicjatywę na grupie facebookowej przeznaczonej dla rodziców wychowujących dzieci w spektrum autyzmu. Jako, że rodzice nie zawsze wiedzą w jakie gry grają ich pociechy, zamieszczam na grupie cotygodniowe wpisy na temat popularnych tytułów, mające na celu uświadamianie im na co powinni uważać. Cykl ten spotkał się z pozytywnym odbiorem. W przyszłości planuję przerobienie go na blog, gdzie mógłbym zamieszczać wszystkie swoje teksty. Gry towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo i towarzyszą mi także w dorosłości. Czas pokaże czy będę mógł wykorzystać nabytą wiedzę i doświadczenia do tego, aby np. zasilać swój budżet. Jednego jestem natomiast pewien; że miały bardzo duży wpływ na to, jaki teraz jestem. Pomogły mi przejść przez trudne okresy mojej młodości, a może nawet nauczyły kilku ważnych rzeczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że zbyt długi czas spędzany przed ekranem komputera czy konsoli może być niebezpieczny i prowadzić do uzależnienia. Z drugiej strony jednak komputer i gry dawały mi szansę na zagospodarowanie czasu wolnego. Znajomość tytułów gier pozwalała mi na nawiązywanie i podtrzymywanie rozmów z rówieśnikami. Oprócz gier raczej niewiele nas łączyło. W sieci odnalazłem niejedną bratnią duszę, przez co nie czuję się już tak samotny. Goście. Napisano Kwiecień 19, 2008. Dziewczyno nie lekceważ tego !! Ja byłam molestowana przez wujka- ofermę życiowego gdy miałam 11-14 lat. Pod pretekstem przytulania dotykał mnie w
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-05-11 14:27:02 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Temat: brat wykańcza mnie psychicznie Witam. Mój brat ma 32 lata, ja mam 18. Obecnie mieszka z nami babcia, bo moja mama pracuje za granicą. Do niedawna jeszcze wszystko było PRAWIE wporządku. Otóż mój brat zawsze mi dokuczał, drażnił się ze mną, ale nigdy nie wyzywał mnie i nie groził mi. Wiem, że prawdopodobnie nic by mi nie zrobił, ale boje się coraz bardziej. Ale może zacznę od początku. Brat jest starym kawalerem. Pracuje jako kierowca busów, wozi ludzi za granicę. Dni kiedy jest w trasie są najlepszymi chwilami w tygodniu. Ale kiedy wraca...podam przykład z dzisiejszego dnia. Poszłam się umyć i niestety, jak to dziewczyna, wylałam całą ciepłą wodę. Później poszedł do łazienki on i zaczęło się piekło. Odkręcił kran i nagle usłyszałam "zabije tą małą piz**, kryj sie mała szmato, bo nie ręcze za siebie. Zapier*** cie ty gnido!" To mój kochany braciszek tak zareagował na brak ciepłej wody i fakt, że musi poczekać pół godziny, żeby się zagrzała. Innego dnia po prostu siedziałam sobie w pokoju i pisałam coś w zeszycie a on wszedł i wrzeszczy do mnie "zabije cie, zapier**, pożałujesz, że się urodziłaś". Patrze się na niego zdziwiona i pytam się o co mu znowu chodzi a on do mnie "urodziłaś się, o to mi chodzi. nienawidze cie". Takie sytuacje zdarzają się każdego dnia, kiedy tylko on jest w domu. Przez niego czas kiedy musze wrócić do domu i wiem, że czeka mnie pełno wyzwisk i odzywek typu "po co ty sie urodziłaś, zamknij dupe" itp. to najgorsze chwile w ciągu całego dnia. Już naprawdę nie wiem co mam zrobić. Potrzebuję tylko trochę spokoju, zwłaszcza, że muszę się uczyć, koniec roku jest blisko. jestem wykończona emocjonalnie, bo niedawno rozstałam się z chłopakiem (dotąd nie poradziłam sobie z tym i nie daje rady w takich warunkach) i teraz już nie mam nikogo, do kogo mogłabym uciec chociaż na chwilkę i schronić się przed wyzwiskami. Jestem młoda, chciałabym cieszyć się życiem, a nie bać się wracać do domu i płakać przez własnego brata. Jestem w totalnej kropce... 2 Odpowiedź przez krysSs 2013-05-11 22:51:53 krysSs Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: konsultantka Oriflame Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 15 Wiek: 19 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie O matko ! !Zawsze chciałam mieć starszego brata, ale Tobie strasznie współczuje. Fakt jest między wami duża różnica wieku. Tylko, że znam rodzeństwa, które i w tak dużej przepaści wiekowej dobrze się widać, że typowo coś jest z Twoim bratem. A rozmawiałaś może o tym z Twoją mamą czy też z babcią z którą aktualnie mieszkasz. Bo to jest nie do pomyślenia. Żeby nawet tak z niczego cię kiedyś czytałam, czy słyszałam ( już nie pamiętam ), że zachowanie człowieka może czasem zmienić się przez jakąś chorobą, i to nie koniecznie psychiczną. Tak na prawdę to Twój brat ma przekichaną prace, ale aż tak nie powinnien się na Ciebie złościć. Może powinnaś to gdzieś zgłosić, bo ja bym też się na Twoim miejscu go bała. 3 Odpowiedź przez Mikiii1424 2013-05-12 14:40:06 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Moja babcia wie o tym, często jest świadkiem takich jego zachowań. Próbuje sama mnie jakoś bronić. Niestety on wtedy mówi żeby 'zamknąć d**e'. To w nocy napisał mi sms'a z przeprosinami. Ale ja i tak wiem, że to nie był ostatni raz. Teraz będę miała po tych przeprosinach parę dni spokoju, a później zapomni i znowu wyskoczy do mnie z wyzwiskami. nie chciałabym nigdzie tego zgłaszać, w końcu to mój brat i jaki by nie był to nie mogłabym mu tego zrobić... 4 Odpowiedź przez tolkabezlolka 2013-05-12 15:07:28 Ostatnio edytowany przez tolkabezlolka (2013-05-12 15:10:38) tolkabezlolka Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: egzekutor głupoty Zarejestrowany: 2012-11-20 Posty: 156 Wiek: 27 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Dziewczyno nie ma się co dziwić, że nie chcesz wracać do jest niezrównoważony, ma do Ciebie żal. Po takim zachowaniu można stwierdzić, że to jakiś nieudacznik no chyba, że ciska coś i tak go że nie masz się do kogo z tym problemem nie ma co stresować, matka pewnie tez nic nie wskóra skoro jest zagranicą, a dalsza rodzina? Jakaś bliska ciotka albo wujek? Twoi znajomi? Ktoś, kto jest na miejscu i miałby jakiś wpływ na brata?Gdzie mieszkacie? W domu, czy bloku? Macie jakiś bliskich sąsiadów?Nie chce Cię straszyć. Chyba jednak będziesz musiała sama się o siebie zatroszczyć. Na Twoim miejscu, zaczęłabym to wszystko gdy takie akcje będą zdarzały się coraz częściej. To dzwoń anonimowo na policję, jak brat będzie w domu. Powiedz że chciałaś zgłosić awanturę domową u sąsiadów i podaj swój adres, czy coś w tym stylu. 5 Odpowiedź przez Mikiii1424 2013-05-12 16:20:19 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieProblem tkwi w tym, że ten człowiek ma tak jakby dwie twarze. W towarzystwie rodziny, swoich znajomych zachowuje się całkowicie normalnie. Milutki, wzorowy brat, wnuk i synuś. Mama często z nim rozmawia, dzwoni, tłumaczy mu, że już dłużej nie może tak być. No ale nie działa... 6 Odpowiedź przez sinnerssmile 2013-05-12 17:33:26 sinnerssmile Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: student Zarejestrowany: 2013-05-08 Posty: 146 Wiek: 22 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Dlaczego Twój brat nie znajdzie sobie osobnego mieszkania? Myślę, że przytłacza go ta sytuacja, zbyt często ze sobą przebywacie, dlatego też są te konflikty. Życzę ci od­wa­gi, jaką ma słońce, które codziennie od no­wa wschodzi nad wszelką nędzą świata. 7 Odpowiedź przez Mikiii1424 2013-05-12 18:28:48 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Odp: brat wykańcza mnie psychicznienie znajdzie sobie mieszkania, bo ma szefa krętacza, który wypłaca mu kase tylko za niektóre wyjadzy. Jak to tolkabezlolka ładnie ujęła to jest życiowy nieudacznik. Dziewczyny też żadnej nie może sobie znaleźć no i wyżywa się na mnie. Tylko że dlaczego ja mam cierpieć przez to, że on ma takie życie? Sam sobie na to zapracował. 8 Odpowiedź przez sinnerssmile 2013-05-12 19:24:43 sinnerssmile Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: student Zarejestrowany: 2013-05-08 Posty: 146 Wiek: 22 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie To mu to powiedz. Niech zobaczy, że Cię to nie boli. Sama wypomnij mu, że jest nieudacznikiem, że to stary chłop bez baby i że się wyżywa na młodszej. Jak zobaczy, że raz, drugi, trzeci mu się postawisz to może odpuści. Życzę ci od­wa­gi, jaką ma słońce, które codziennie od no­wa wschodzi nad wszelką nędzą świata. 9 Odpowiedź przez tolkabezlolka 2013-05-13 09:51:35 Ostatnio edytowany przez tolkabezlolka (2013-05-13 09:54:36) tolkabezlolka Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: egzekutor głupoty Zarejestrowany: 2012-11-20 Posty: 156 Wiek: 27 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Autorko, nie stawiaj się czasem bratu. Taka konfrontacja w Twoim przypadku (sam na sam) to najgorsze wyjście. Nic dobrego z tego nie będzie, a może tylko pogorszyć sytuacje. Mikiii1424 napisał/a:Wiem, że prawdopodobnie nic by mi nie zrobiłPo przykładach, które podałaś powyżej tego nie można być rada, wiem że to trudne ale ogranicz kontakt z bratem do minimum. Unikaj go, zajmij się nauką. I co najważniejsze daj mu jak najmniej okazji do wyżywania się na Tobie,Zwracaj uwagę na takie szczegóły jak np. ta gorąca nie rozwiązanie Twoich problemów, ale mam nadzieję że chociaż załagodzi sprawę. Oby inni forumowicze mieli lepsze dzielna 10 Odpowiedź przez Mikiii1424 2013-05-13 18:19:41 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieStaram sie go unikać. Od ostatniej kłótni nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, w domu staram się przebywać jak najmniej i jak na razie jest spokojnie. Pocieszam się, że niedługo wakacje i może gdzieś wyjadę i odpoczne od "ukrywania się"... 11 Odpowiedź przez Vian 2013-05-13 18:21:55 Vian 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-23 Posty: 6,969 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieA cokolwiek robi poza słowną agresją? 12 Odpowiedź przez Mikiii1424 2013-05-13 18:24:04 Mikiii1424 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-03-15 Posty: 25 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieRaczej nie, czasami tylko mnie mocniej szarpnie, ale nigdy mnie nie uderzył ani nic w tym stylu. 13 Odpowiedź przez Vian 2013-05-13 18:28:13 Vian 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-23 Posty: 6,969 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Mam wrażenie, że Twój brat jest głębokim frustratem. Może ma depresję (wbrew pozorom często objawia się agresją), może ma jakiś inny problem, ale mam wrażenie, że po prostu odbija sobie na Tobie fakt, że ma szefa-oszukańca, że mu życie nie bardzo szansa, żeby go namówić, żeby zmienił pracę? Spróbuj. Może pogadaj z kimś, kogo bardziej posłucha niż Ciebie, powiedz o problemie. Myślę, że jeśli bratu zacznie coś wychodzić to i charakter może złagodnieć. Jeśli nie, pozostaje psycholog. 14 Odpowiedź przez Nirvanka87 2013-05-13 22:51:16 Nirvanka87 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-20 Posty: 4,049 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie nagraj jak Cie wyzywa, wyślij matce z dopiskiem "albo go wywalisz z domu, albo sie powieszę" Moim zdaniem zadziała, trzeba się uciec do drastycznych sposobów, bo inaczej nie będziesz musiała się wieszać, on Ci sam to zagwarantuje Odrodziłam się na nowo, miałam duszę kryształowąLecz znów, i znów i znów kolorów szukam 15 Odpowiedź przez DEVILLY 2013-06-17 00:16:09 DEVILLY Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-16 Posty: 1 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Mikiii1424, ja jestem od Ciebie młodsza o 2 lata ale zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak brat jest przed trzydziestką , ja kończe gimnazjum . Od dwóch lat praktycznie mnie nie szanuje , a od tego roku szkolnego to już kompletnie . Niedawno była u mnie sytuacja taka , że nie wytrzymałam i zrobiłam niezłą awanturę ( bo ile można słuchać , że niby ktoś sie prostytuuje i jest kimś najgorszym?) , brat pobił chłopaka , który jest też w tym wieku co ja , bił się ze mną , mam siniaki ale nie jest jakoś szczególnie tragicznie. Moi rodzice byli tego świadkami ale nazbyt się nie przejęli i nadal musze z "pseudo braciszkiem " mieszkać pod jednym dachem , na dodatek grozi mi obdukcją . Mój "brat" takie rzeczy wyprawia wyłącznie jak się nachleje , czyli często . Co ja mam zamiar zrobić? Jestem zdecydowana , nie będe ryzykować swojej psychiki i udaje się do bursy . Marny wybór ale lepszy od alternatywy. Co ja Ci bym mogła poradzić ? Idź do internatu jeśli masz możliwości finansowe , gdziekolwiek . Nie pozwalaj jednak by Cie wyzywał , groził , musisz coś z tym zrobić , moja matka też się boi mojego brata świra i się mu podporządkowała , synuś mamusi . Ty nie możesz sobie na to pozwolić, bo i twój brat to wykorzysta . Wiele w życiu przeżyłam i już wiem , że nie dam sobą więcej pomiatać . Liczę , że tobie też jakoś to pójdzie! 16 Odpowiedź przez Orillo 2013-06-17 01:00:15 Orillo Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-17 Posty: 44 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieCzytając ten temat, doznałam lekkiego szoku, można powiedzieć, że takiego rzeczy dzieją się tylko w TV. No dziewczyny nie macie lekko, musicie to przetrwać, jak to mówią "co Cię nie zabije, to Cię wzmocni". Może to jest słabe pocieszenie, ale lepiej takie niż żadne. 17 Odpowiedź przez EdytaŚląsk 2014-09-04 20:39:31 EdytaŚląsk Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-09-04 Posty: 1 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieHej wszystkim. Potrzebuję pomocy, nie daje już rady psychicznie ... mam 25 lat, mój brat 27. On mnie nie nawidzi- powiedział mi to wprost. Ciągłe wyzwiska od K***w , S**k i innych obrzydliwych i to prosto w oczy bardzo mnie to boli. wszystko zaczeło się od momentu gdy poznał swoją ,,księżniczkę" zrobił się agresywny wobec mnie, nie szanuje mnie nawet jako człowieka, wykańcza mnie psychicznie , trace wiare w siebie przez niego pomóżcie prosze, jakies rady? unikanie go nic nie wniosło, bo gdy czegoś nie zrobie po jego myśli wyzywa mnie .. boli mnie to bardzo jestem rozbita przez niego... musiałam się w końcu wyżalić, chociaż tutaj... jestem kłębkiem nerów, boje sie go. 18 Odpowiedź przez takiwiatr 2014-09-04 21:10:32 takiwiatr Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-11-11 Posty: 1,190 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieEdyto, jak to wygląda? Czy mieszkacie razem z rodzicami? Co oni na to? Czy myślisz, że on w ten sposób popisuje się przed dziewczyną? W miarę możliwości zachowaj spokój. Zapytaj spokojnie "Dlaczego na mnie krzyczysz?", "Dlaczego tak mnie nazywasz?",... Nie dawaj się wyprowadzić z równowagi, patrz mu w oczy, przecież Ty nie masz się czego wstydzić. Niech on poczuje się głupio. Bądź dzielna, należy Ci się szacunek. 19 Odpowiedź przez Agatan43 2014-09-04 22:39:28 Agatan43 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-05-17 Posty: 543 Odp: brat wykańcza mnie psychicznieA przy Swojej dziewczynie , teź się tak zachowuje? 20 Odpowiedź przez Suzan_444 2014-09-05 16:39:09 Ostatnio edytowany przez Suzan_444 (2014-09-05 16:40:39) Suzan_444 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: student Zarejestrowany: 2013-02-09 Posty: 1,610 Wiek: trochę ponad 20 ;) Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Edyto, Mikiii1424 wspołczuję Wam serdecznie tego koszmaru. Myślałyście kiedyś o tym, by zwrócić się o pomoc? Nawet do policji. Założa niebieskie karty jeśli bedzie taka potrzeba i moga pomoc Wam skierowac sprawe do sądu. Powód ? Przemoc psychiczna. Walczcie o siebie. Wiem, ze ciezko jest zrobic 1 krok, ale potem juz bedzie lepiej. Przecież nie możecie tak nie piszcie "Jak to? Przeciez to moj brat. Tak nie mozna." Owszem. Ale czy bracia wyzywaja tak o od suk, k.... i innych ? Czy Was mozna tak traktowac? Najtrudniejszy jest dialog z samym sobą. 21 Odpowiedź przez dobrotka 2014-09-09 14:55:33 dobrotka Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-09-05 Posty: 31 Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Suzan_444 napisał/a:Edyto, Mikiii1424 wspołczuję Wam serdecznie tego koszmaru. Myślałyście kiedyś o tym, by zwrócić się o pomoc? Nawet do policji. Założa niebieskie karty jeśli bedzie taka potrzeba i moga pomoc Wam skierowac sprawe do sądu. Powód ? Przemoc psychiczna. Walczcie o siebie. Wiem, ze ciezko jest zrobic 1 krok, ale potem juz bedzie lepiej. Przecież nie możecie tak nie piszcie "Jak to? Przeciez to moj brat. Tak nie mozna." Owszem. Ale czy bracia wyzywaja tak o od suk, k.... i innych ? Czy Was mozna tak traktowac?Koleżanka ma rację, popieram w 100%! Przemoc to przemoc, a ta ze strony członków rodziny jest najgorszym rodzajem przemocy, jaki może być. Twój brat powinien Cię chronić i wspierać pod nieobecność rodziców, a nie wyzywać... Na Twoim miejscu spróbowałabym jeszcze ostatni raz z nim porozmawiać, a jeśli to nie przyniesienie rezultatu, to pozostaje zgłosić sprawę na policję. Być może on ma jakieś problemy, ale to nie jest powód, żeby wyżywał się na Tobie. 22 Odpowiedź przez Suzan_444 2014-09-09 15:37:55 Suzan_444 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: student Zarejestrowany: 2013-02-09 Posty: 1,610 Wiek: trochę ponad 20 ;) Odp: brat wykańcza mnie psychicznie Dziękuję koleżance wyżej Jak mówimy obie, z takimi rzeczami nie ma żartów. Trzeba od razu działać. Najtrudniejszy jest dialog z samym sobą. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
e6SBze.
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/228
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/79
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/7
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/307
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/384
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/42
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/74
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/168
  • 0vp8dhqd98.pages.dev/277
  • moj brat robi mi dobrze